- Fernando i co teraz? – spytała Paula, gdy
stali przed salą Wiktorii.
- Nie wiem, ale podejrzewam, że będziemy
musieli zrezygnować z programu, bo Wiktoria nie może się przemęczać –
powiedział.
- Znając ja nie będzie chciała się na to
zgodzić.
- Ale będzie musiała, a zresztą wątpię żeby
ze szpitala wypuścili ją tak szybko
Mówił
to głosem zdecydowanym i blondynka wiedziała, że jej przyjaciółka nie ma szans
wygrać z Torres’em.
- Fernando ja muszę już iść. Zadzwoń jakby
coś się zmieniło – powiedziała Paula.
- Zamówię ci taksówkę – powiedział i
wykręcał już numer i podał adres, pod który ma przyjechać transport.
- Będzie za 5 minut.
- Dziękuje i przepraszam – powiedziała
Paula.
- Za co? – spytał zdziwiony.
Paula
zastanawiała się, co mu powiedzieć. Od początku nie dążyła go sympatią.
Uważała, że zabawi się Wiktorią, zrobi jej wodę z mózgu, a potem wróci do zony
zostawiając swoją kochankę z morzem łez i dniami czarnymi jak noc. Zdanie
zmieniła dopiero kilka godzin temu, kiedy zobaczyła go w mieszkaniu całego w
nerwach. Wtedy zrozumiała, że on naprawdę kocha jej przyjaciółkę i nigdy nie
zamierza odejść, a dodatkowo wiadomość o dziecko. Na początku był zdziwiony i
jego mina mówiła pan sobie ze mnie żartuje, ale po chwili na jego twarzy
pojawił się szczery i pełen szczęścia uśmiech. ‘On naprawdę ją kocha’
- Że byłam dla ciebie nie miła i że źle cię
oceniłam.
- Wiesz takie rzeczy to się nawet
najlepszemu zdarzają – powiedział z uśmiechem.
- Mimo wszystko nie powinnam cię od razu
przekreślać.
- Sam nie wiem jakby zareagował gdyby mój
najlepszy kumpel spotykał się z mężatką.
- Ja się o nią po prostu bałam.
- Wiem i rozumiem.
- Dzięki i daj znać jak się obudzi –
powiedziała dziewczyna.
- Dobrze, a teraz już leć – powiedział
chłopak z uśmiechem.
Dziewczyna
szybko przemierzała korytarze szpitala, aby taksówkarz nie odjechał. Śpieszyła
się z jeszcze jednego powodu w domu zostawiła całą torebkę, a co za tym idzie
telefon, a Robert mógł w każdej chwili zadzwonić. W ostatnim momencie wsiadła
do taksówki. Podała kierowcy adres i czekała, aż dojada na miejsce. Co prawda
widziała się dziś z Robertem, ale ogarniało ją dziwne uczucie, kiedy go nie
widziała dłużej niż przez jedną godzinę. W końcu dojechała pod blok. Szybko
wbiegła po schodach i omal nie zabiła się potykając się o dywan, gdy szła do
salonu. Jednak na ekraniku telefonu nie było widać migającej koperty, która
miałaby oznaczać jakąś nieprzeczytaną wiadomość. Odłożyła zrezygnowanym ruchem
telefon na stół i zdjęła płaszcz. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor akurat
na jednym z amerykańskich programów leciał wywiad z byłą jak jej się wtedy
wydawało dziewczyna Roberta. W prawym górnym rogu ekranu był napis, że jest to
na żywo. Z ciekawości zostawiła.
- Twoja kariera nabiera tempa. Jak sobie z
tym radzisz? – spytał prowadzący.
- Dobrze, staram się nie zwariować –
odpowiedziała z uśmiechem.
- A czy Robert pomaga ci oswoić się z
medialnym tłumem?
- Tak. Bardzo doradza mi, co mam mówić –
Paula wyłączyła telewizor równie szybko jak go włączyła.
Nie
mogła przyjąć do wiadomości, że Robert potrafił kłamać patrząc jej prosto w
oczy.
Ogarnął
ja dziki szał złości. Miała ochotę coś rozwalić, kogoś uszkodzić. Łzy cisnęły
się do jej zielono – szarych oczu. Zrzuciła wszystkie poduszki z kanapy oraz
foteli. Gryzła wargi ze złości. Łzy płynęły z jej oczu. Czuła się wykorzystana
w sposób uczuciowy i emocjonalny. Rzucała poduszkami po całym salonie, po
którym, po pewnym czasie latały, białe, lekkie pierza. Drzwi w całym domu
trzaskały, kiedy to Paula chodziła po nim zła jak osa. Pierza od czasu do czasu
przelatywały z pokoju do holu, z holu do kuchni, drugiego i trzeciego pokoju.
Po podłodze walały się różne kartki pozrzucane ze stołu, stolików, ławy, komody
i szafki. Buty były rozkopane we wszystkich kierunkach świata.
Paula
siedziała skulna w ciemnym kącie i płakała. Włosy przykleiły się jej do
spoconej twarzy. Wszędzie panowała ciemność, do której oczy w końcu się
przyzwyczajały i spokojnie rozpoznawały kontury mebli. Usłyszała ciche
strzykniecie w zamku. Nie miała jednak siły wstać i wytłumaczyć mu, czemu
mieszkanie jego dziewczyny jest zdemolowane w pewnym sensie.
Torres,
gdy wszedł do środka o mało nie zabiłby się o buty leżące pod samymi drzwiami.
Zapalił światło i to, co zobaczył przeraziło go. Porozwalane buty, poduszki i
pierza.
- Paula! – krzyknął, ale odpowiedziała mu
głucha cisza.
Dziewczyna
nie odezwała się ani słowem. Gardło miała ściśnięte i nie mogła wypowiedzieć
słowa.
- Paula! – Fernando był coraz bardziej
zdenerwowany.
Obawiał
się, że ktoś włamał się do mieszkania, ale wtedy drzwi nie byłby zamknięte.
- Paula do cholery odezwij się! – w końcu
zaświecił światło w jednym rogu holu i w jednym z kątów zauważył blondynkę.
- Oszukał mnie – załkała cicho wpatrując
się w jeden punkt.
Uklęknął
obok niej i przytulił ją do siebie.
- Kto? – czuł, że ona go potrzebuje.
- Ten cały aktorzyna od siedmiu boleści.
- Pattinson?
- A kto inny? – odpowiedziała pytaniem na
pytanie.
- Jak to cie oszukał?
- Kłamał mi w żywe oczy, słodził, uwodził,
a tak naprawdę ma już kogoś.
- I to ty zrobiłaś ten cały bałagan? –
spytał spokojnie.
- Tal. Gdy usłyszałam wywiad z jego
dziewczyną wpadłam w szał. Przepraszam.
- Idź się połóż – powiedział i pomógł jej
wstać.
- Ale sprzątać…
- Ja się tym zajmę.
Poszła
do pokoju, a Torres zabrał się za sprzątanie. Czuł, że czeka go długa noc.
Pomyślał o Wiktorii leżącej w szpitalu. Czy ona zachowałaby się podobnie jak
jej przyjaciółka gdyby dowiedziała się, że on ja oszukuje?
Lekarz
kazał mu wracać do domu, bo siedzenie przy nieprzytomnej osobie nic mu nie da.
Jej zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo, więc lepiej będzie, jeśli ona po
przebudzeniu zastanie go wyspanego i odświeżonego. Co prawda do domu poszedł
niechętnie, ale coś dodatkowego kazało sprawdzić mu, co u Pauli. Przeczucie go
nie myliło, żeby wrócić do domu na noc. Sprzątniecie całego bałaganu zajęło mu
ponad dwie godziny. Wykapał się dopiero około 1 w nocy. Za nim zasnął to miał,
nadzieję, że Paula zaufa mu teraz w 100% i nie będzie na niego krzywo patrzyła.
W końcu cieszył się z tego, że zostanie ojcem. Pomógł jej, kiedy tego
potrzebowała. Czy wykazał się za mało żeby mu zaufać?
Wow ;O Wielkie wow ;O
OdpowiedzUsuńJak ten wredny, patentowany osioł mógł mnie okłamać.?
Niech ja go tylko dorwę to mnie popamięta do końca swoich dni z tą jego ukochaną od siedmiu boleści
Aaa podkład muzyczny włączyłam ;)
Nie no Siostra prawie do płaczu mnie doprowadziłaś...
Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek ;*
Skoro płaczesz to może chcesz chusteczki? Nastepny rozdział bedzie ostatnim
Usuńi notka i podklad sa super;) Czekam z niecierpliwoscia na ext ;* Pozdrawiam! ;*;* szkoda ze to bedzie ostatnia notka..
OdpowiedzUsuńNo kiedyś musi nastapić koniec :)
Usuń