sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 18 – „Ale częściej musisz biec wierzyć w to co masz”


 Fernando siedział w mieszkaniu Wiktorii i czekał na kobietę jego marzeń, snów. Tego dnia z treningu wrócili osobno, ponieważ dziewczyna miała przymiarki swoich kreacji do ostatniego finałowego już odcinka programu. Zgodnie z tym, co powiedział już dawno a w zasadzie od 15 minut powinna być w domu. Zaczynał się coraz bardziej niepokoić.
***
 Blondynka wyszła z budynku i założyła rękawiczki z czerwonej skóry na swoje ręce. Od kilku minut próbowała usilnie zadzwonić po taksówkę, ale zawsze słyszała tylko głuchą ciszę po drugiej stronie. W końcu uznała, że widocznie maj uszkodzone linie. Postanowiła wrócić do domu na pieszo. Oświetlone ulice Madrytu nie zwiastowały niczego złego. Szła spokojnie bez żadnych obaw. Na dworze było zimno, więc większość mieszkańców miasta siedziała już w ciepłych domach pijąc, jakie gorący napój, aby ogrzać swoje ciała. Wiktoria, aby dostać się na swoje osiedle musiała przejść przez jedną z najbardziej niebezpiecznych ulic stolicy Hiszpanii. Nigdy nie lubiła tędy chodzić, ale też nigdy nic jej się tutaj nie stało. Szła, więc pewnie, ale lekko przyśpieszyła kroku, aby najciemniejszą ulice jak najszybciej mieć za sobą.
 Nagle ktoś jedną ręką złapał ją w pasie, a druga zakrył jej usta tak, że nie mogła krzyczeć. Szarpała się, kopała i wyrywała się. Jednak napastnik okazał się silniejszy. Wciągnął ja do bramy i popchnął z taką siłą, że wleciała na ścianę, po czym osunęła się po niej. Czuła ból głowy. Kompletnie nie wiedziała, o co może chodzić napastnikowi. Chciała się podnieść i uciec ile sił w nogach, ale w tym momencie ktoś uderzył ja w twarz. Poczuła metaliczny smak krwi na wargach. Kolejny cios sprawił, że upadła na zimne kamienne chodnikowe płytki. Tym razem była kopana w brzuch. Trwało to jakieś 15 minut może trochę krócej. Łzy spływające po jej policzkach mieszały się z krwią i spadały na brudne płytki. W końcu ktoś przestał zadawać jej ból. Czuła jak ktoś klęka obok niej, ale nie miała siły żeby spojrzeć, kto był napastnikiem. Usłyszała tylko głos pełen nienawiści, który mówił:
- To cię nauczy, że nie podrywa się cudzych mężczyzn.
 Nie umiała w danej chwili rozróżnić czy było to brzmienie męskie czy damskie, bo ból głowy i brzucha był tak niemiłosierny, że osłabiał zmysł słuchu, ale po słowach zorientowała się, ze była to kobieta. Ostatnią rzeczą jaką zapamiętała był stukot  obcasów. Potem była już tylko ciemność.
***
 Zerkał nerwowo na zegarek. Już od godziny powinna być w domu. Nie odbierała telefonów. Rozumiał, że przymiarki mogą się przeciągnąć. Ale żeby o całą godzinę? Usłyszał szczęk kluczy w zamku. Wybiegł do przedpokoju, ale zamiast Wiktorii ujrzał w drzwiach Paulę.
- Co jest? – spytała widząc minę Torresa.
- Wiktorii jeszcze nie ma – powiedział.
- Jak to nie ma? – spytała, a po chwili dodała – Przecież mieliście razem wrócić.
- Tak, ale ona miała przymiarkę sukni i musiała zostać, a ja chciałem dziś wypełnić papiery rozwodowe – wyjaśnił.
- Może wszystko po prostu się przeciągnęło – powiedziała blondynka starając się jakoś go uspokoić.
- O godzinę? – spytał z niedowierzaniem.
- Dzwoniłeś do niej?
- Kilkanaście razy. Nie odbiera.
- Spróbuj jeszcze raz – powiedziała siadając obok niego.
 Piłkarz wziął telefon leżący na stole i wykręcił numer blondynki. Pierwszy sygnał. Nic. Drugi sygnał. Też nic. Trzeci, czwarty również nic. Po siódmym już miał się rozłączyć, kiedy usłyszał w słuchawce męski głos:
- Słucham?
- Dobry wieczór. Jest to numer mojej dziewczyny… - nie dokończył, bo mężczyzna po drugiej stronie mu przerwał.
- Wiktorii Sandemor? – spytał.
- Tak. A kim pan jest?
- Doktor Stefano Montez ze Szpitala św. Teresy.
- Coś nie tak z Wiktorią? – spytał przerażony Fernando.
- Pani Sandemor została pobita i od 20 minut jest u nas w szpitalu, więcej nie mogę panu powiedzieć.
- Zaraz tam będę – rzucił Torres.
 Paula spojrzała na chłopaka. W ciągu kilku sekund stał się biały jak kreda, a ręce zaczęły drżeć jak w febrze. Rzucił telefon i wpatrywał się bez celu w jeden punkt.
- Torres, co jest? – spytała.
- Wiki jest w szpitali.
- Jak to w szpitalu? – spytała zszokowana blondynka.
- Ktoś ją pobił. Jadę tam.
- Jedziemy – poprawiła go blondynka i w ciągu kilku minut siedzieli już w samochodzie chłopaka.
 Ściskał mocno kierownicę chcąc tym samym opanować drżenie rąk. Jego oczy wpatrzone były w jezdnię. Czuł się winny, że ktoś ją pobił. Uważał, że to przez niego wylądowała w szpitalu. Po 10 minutach drogi parkował auto na parkingu tuż obok szpitala. Szybkim krokiem udał się w stronę wejścia do szpitala tuż za nim szła Paula. Szybko dowiedział się gdzie urzęduje lekarz, który opatrywał Wiktorię. Wbiegł na drugie piętro i bez problemu znalazł pokój numer 413. Zapukał, a gdy usłyszał „Proszę” wszedł o środka, a za nim jak cień weszła przyjaciółka głównej bohaterki.
- Pan…? – spytał lekarz.
- Fernando Torres.
- Jesteśmy przyjaciółmi Wiktorii Sandemor – dodała Paula.
- Jak ona się czuje?
- Przykro mi, ale takich informacji udzielić mogę tylko najbliższej rodzinie – odpowiedział lekarz.
- Jej rodzice mieszkają w Polsce. J jestem jaj przyjaciółką, którą traktuję jak siostrę, a on   jest jej chłopakiem – wyjaśniła zielonooka.
 Lekarz przyjrzał im się uważnie, a po chwili zastanowienia pokazał im dwa krzesełka, co znaczyło, że mają usiąść, a sam zaczął mówić:
- Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Nie ma żadnych złamań. Jest dość mocno poobijana. No i jest nie przytomna.
- A kiedy się obudzi? – spytała Paula.
- Myślę, że to kwestia kilku godzin – opowiedział lekarz – A i zapomniałbym dziecku o dziwo też nic nie jest.
- Jakiemu dziecku? – spytał Torres.
- Pani Sandemor jest w drugim miesiąc ciąży.
 Fernando wpatrywał się w lekarza jakby zobaczył ucha. Nie ocierało do niego to, że za 7 miesięcy spełni się jego największe marzenie mianowicie takie, iż zostanie ojcem. Wydawało mu się, że to wszystko dzieje się za jakąś szklaną szybą, a on to wszystko tylko i wyłącznie obserwuje. Oczyma wyobraźni ujrzał wizję tego jak będzie wyglądać jego życie za 10 lat. Będą mieszkać w domu jeszcze konkretnie nie wiedział gdzie, bo to zależało od tego jak potoczy się jego kariera. Wiedział na pewno, że będzie to om jak z bajki. Ona będzie siedziała w domu i zajmowała dziećmi lub, jeśli będzie miała taką ochotę zacznie pracować. W dość dużym ogrodzie będą bawiły się ich dzieci – dwie śliczne dziewczynki, a nie opodal nich leżeć będzie pies – owczarek niemiecki, aby pilnować pociech wtedy, kiedy to ich matka lub niani będą zajęte gotowaniem obiadu lub innym domowym zajęciem.
 Tylko pozostaje pytanie: czy ona też tego chce?

3 komentarze:

  1. Notka super... ciąża w najmniej spodziewanym momencie;) Ktos zostanie mamusia(no i tatusiem tez zeby nie bylo) notka jak zwykle super itp itd..juz dobrze wiesz co oniej sadze...mowiac jednym slowem: niezwykla.. A co do dinusi...nic tak szybko nie wymarly jak one..a jak przez miesiac mi zwialas to co mialam pomyslec? hehe dziekuje za dedykacja..Pozdrawiam i c

    OdpowiedzUsuń
  2. oj , dawno mnie tutaj nie było... wiki zostanie mamusią. oj, słodko ;d;d;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrs.Pattinson24 lipca 2012 18:08

    no proszę proszę ona będzie mamą ;D;) rozdział swietny tylko dlaczego koniec za dwa rozdziały ;(

    OdpowiedzUsuń