Siedzieli w najprzytulniejszej kawiarni w
całym Madrycie. Wnętrze utrzymane było w różnych odcieniach zieleni.
Pomieszczenie, w którym się znajdowali było
duże. Nie była to jakaś tam malutka kawiarenka, ale prawdziwa kawiarnia, w
której prawdziwe gwiazdy odprężają się przed kolejnym swoim koncertem albo
przed setnym kręceniem tej samej sceny. Było to jedno z nielicznych miejsc, od
którego dziennikarze musieli trzymać się z daleka. Mieli całkowity zakaz
zbliżania się nawet do ogrodzenia, które wykonana było z jasnego drewna i
przeciętnemu człowiekowi sięgało o pasa. Tuż za tą magiczną bramą był niewielki
ogródek, w którym goście mogli siedzieć, kiedy było ciepło. W te dni kelnerzy
spacerowali między stolikami trzymając tacę z zamówieniami.
Jednak magia pomieszczenia w odcieniach
zieleni powodowała, że klienci woleli spędzać czas w środku. Przy ścianach
stało kilka kanap obitych ciemnozieloną skórą. Tuż przed nimi stały stoliki ze
szklanym blatem i ciemnymi nogami. Przezroczystą „deska” zdobiła jasnozielona
serwetka oraz stojący na niej wazon w kolorze trawy. Oczywiście oprócz kanap ze
stolikami znajdowały się również krzesełka w tym samym kolorze, co ich
koleżanki.
Właśnie na krzesełkach oddzielonych jednym z
kilkunastu stolików siedziała Paula i Robert.
-
Ładnie tu – powiedział Robert przerywając milczenie.
-
Bardzo – odpowiedziała Paula lekko się uśmiechając.
I znowu zamilkli. W Robercie obudziły się
wyrzuty sumienia, że zamiast siedzieć w tej przytulnej kawiarni z Jessicą
towarzyszy mu cicha b londynka, o której tyle razy myślał będąc oddalonym od
Madrytu o kilkanaście, a nawet o kilkaset kilometrów.
Blondynka zastanawiała się, czemu Robert
przyleciał w grudniu na wakacje. Miała dziwne wrażenie, że to ona jest powodem,
dla którego gwiazdor przyleciał do Madrytu. Szybko jednak wyrzuciła tę myśl z
głowy. Przez chwilę wyzywała w myślach samą siebie, że mogła tak pomyśleć.
„W
końcu to gwiazda. Może mieć każdą dziewczynę na pstryknięcie palca. Jak mogę w
ogóle myśleć, że on chciałby przylecieć do Madrytu specjalnie dla mnie”
- Co
Cię sprowadza do Madrytu? – spytała po raz drugi tego wieczoru.
- Już
ci mówiłem wakacje – odpowiedział.
- Wiesz
na wakacje w grudniu rzadko, kto wyjeżdża, a jak już się ktoś taki trafi to
wybiera Egipt żeby mu ciepło było – stwierdziła blondynka.
- Może
i masz rację…
- Bo ją
mam – przerwała mu.
Robert nie zwrócił uwagi na to, że Paula
przerwała mu wypowiedzieć, ale kontynuował dalej.
- …,
ale ja nie chciałem lecieć do Egiptu i dodatkowo powiem ci, że wolnych biletów
do kraju Faraonów już nie było.
- Czyli
przyleciałeś tu bo był to jedyny kraj do którego były wolne bilety –
stwierdziła blondynka.
- Może
nie tylko, dlatego – powiedział.
- To,
dlaczego? – blondynka nie dawała za wygraną.
- A ty
książkę piszesz? – spytał.
- Tak.
I tytułu nie mam – odpowiedziała ze śmiechem.
- Nudne
życie Roberta Pattinson – powiedział.
- Zbyt
banalne – stwierdziła.
- A co
na ten twój urlop twoja dziewczyna? – spytała Paula po kilku minutach ciszy.
- Nie
mam dziewczyn y – skłamał bez żadnego zająknięcia.
- A ta,
o której piszą wszystkie gazety?
-
Rozstaliśmy się dwa dni temu – kolejne kłamstwo.
Sam nie wiedział, czemu kłamał. To stało się
jakby bez udziału jego woli.
- Aha –
skomentowała to tylko tak Paula.
***
Wiktoria i Fernando weszli do mieszkania.
- Pójdę
zrobić coś ciepłego do picia – powiedział pocierając dłoń o dłoń w celu
ogrzania ich.
- To mi
zrób herbaty z cytryną – poprosiła blondynka i delikatnie się uśmiechnęła.
-
Dobrze.
Poszła do swojego pokoju. Od dawna nie panował
w nim taki porządek jak teraz. Powodem dla którego blondynka utrzymywała pokój
w stanie gdzie nic nie wala się po podłodze i wszystko miało swoje miejsce był
Torres, który mieszkał tam 4 dni w tygodniu. Wyjęła z szafki zielony puchaty
ręcznik, a z drugiej szlafrok.
Jedyne, o czym marzyła to o odprężającej
kąpieli.
Weszła do łazienki i oślepiła ją biel owego
pomieszczenia. Po chwili jednak odzyskała wzrok. Do ogromnej wanny nalała
ciepłej wody, którą następnie wymieszała ze swoim ulubionym brzoskwiniowym
płynem do kąpieli. Włosy upięła wysoko ogromną spinką, a ubrania wrzuciła do
kosza.
Chwilę później już otaczała ją ogromna masa
piany, a jej ciało było ogrzewane przez ciepłą wodę. Oparła głowę o brzeg wanny
i zamknęła oczy. Starał się nie myśleć o niczym. Pozbyć się ze swojego umysłu
wszystkich problemów.
Po pół godzinnym siedzeniu w wannie
postanowiła z niej wyjść. Osuszyła delikatnie ciało ręcznikiem, a następnie
ubrała szlafrok, który przewiązała w pasie. Weszła do salonu gdzie siedział jej
ukochany.
- Już
myślałem, że się utopiłaś w tej łazience – powiedział, gdy usiadła obok niego
na białej skórzanej kanapie.
-
Chciałbyś – stwierdziła ze śmiechem.
Zaśmiał się. Zawsze tak robił, kiedy zaczyn
Ali sobie dokuczać zupełnie jak dzieci. Wzięła do ręki kubek z herbatą i upiła
jej łyk tylko p oto, aby po chwili stwierdzić inteligentnie:
-
Zimna.
- No,
co ty nie powiesz? – spytał.
- Nie
postarałeś się – powiedziała.
- Ja? –
spytał.
- No
ty, Przyniosłeś mi zimną herbatę.
- To ty
się grzebałaś w łazience – powiedział starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Grzebałam
się? To ja tu się staram zrobić wszystko żeby wyglądać wspaniale nawet po
ciężkim treningu. I to, dla kogo? Specjalnie dla ciebie.
- Oj
dla mnie zawsze jesteś piękna – powiedział.
-
Jasne. Zobaczymy, co powiesz za 10 lat, kiedy będę po 2 porodach – powiedziała
Wiktoria.
-
Powiem ci dokładnie to samo. Jesteś piękna.
Uśmiechnęła się sama do siebie i oparła o jego
tors. To był ten jeden z niewielu dni, w których po treningu nie czuli ani
zmęczenia fizycznego, ani psychicznego. Ale był to też jeden z ostatnich dni, w
którym mogli oddychać ze spokojem.
Otóż w ich krótkim wspólnym życiu zakończył
się rozdział pod tytułem – „Szczęście”. W
końcu w życiu nic nigdy nie trwa wiecznie, a tym bardziej chwile radosne. One
są ulotne jak durne plotki.
I zadajmy sobie pytań kilka.
Jak wiele nieszczęścia są w stanie przetrwać
ludzie kochający się miłością szczerą?
Jak wiele mieczy nasączonych trucizną zwaną
przez ludzi „Cierpieniem” może wbić w
nasze życie okrutny los?
Jak długo możemy pozostać wierni swoim ideom,
kiedy życie cały czas rzuca kłody pod nasze nogi?
Czy po każdym upadku jesteśmy w stanie się
podnieść?
A jeśli już się podniesiemy to czy na naszej
duszy nie ma tego oznak?
Tak wiele pytań i na każde z nich brak
odpowiedzi.
"ser/ � > �/ � �esz przyjechać na salę? – spytała blondynka z drugiej strony.
- A
stało się coś? – spytała zdziwiona Paula.
- Oj
nie zadawaj zbędnych pytań tylko łap taksówkę i przyjeżdżaj do nas – usłyszała
w odpowiedzi.
- Wiesz
uczę się do tych egzaminów semestralnych.
- Oj
odpuść sobie i weź w końcu odpocznij od tych literek.
- To
tak jakby tobie powiedzieć skończ z tańcem – zaśmiała się Paula, a po chwili
dodała – Będę za 15 minut.
- No i
to mi się podoba – zaśmiała się Wiktoria i rozłączyła się.
Paula ogarnęła trochę bałagan w pokoju i
zamówiła taksówkę. Zastanawiała się, o co może chodzić Wiktorii, że wzywa ją do
siebie jakby się paliło. Nie mogło tu chodzić o Torres’a, który rozmyśliłby się,
co do rozwodu z żona, bo była zbyt spokojna i wesoła. Ubrała kurtkę i buty, aby
wyjść z domu. Taksówka już na nią czekała.
Był grudzień. Za trzy tygodnie miałyby święta.
Każda z dziewczyn miała pojechać do swojego domu. Tyczyło się to głównie
Wiktorii, która miała spędzić ten czas z rodziną w Polsce. Paula również
cieszyła się na ten magiczny czas, b o też miała go spędzić w rodzinnym domu,
który od Madrytu oddalony był zaledwie o 2 godziny jazdy autobusem, ale nie
przebywała ona tam za często i miała z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia.
Taksówka podjechała na miejsce. Dziewczyna
zapłaciła należność za swój kurs i wysiadła z pojazdu. Następnie skierowała
swoje kroki w stronę sali gdzie przyjaciółka odbywała treningi. Weszła do pomieszczenia,
w którym na środku stały trzy osoby. Jedną z nich była właśnie Wiktoria, która
stała obok Fernando, który trzymał rękę na jej talii jakby zaznaczał, że on
należy do niego. Tyłem do szarookiej stał wysoki szatyn.
- Mogę
wiedzieć czemu kazałaś mi się tutaj doczłapać w tą zimnice? – spytała.
- Bo
ktoś nas odwiedził, a właściwie ciebie – powiedziała Wiktoria.
W tym momencie owy mężczyzna odwrócił się.
Był to nie, kto inny tylko Robert.
Blondynce zaraz serce przyśpieszyło bicie.
Oddech stał się płytki i szybki. Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
W jej głowie rodziło się wiele pytań. Co on tu
robi? Czego chce? Po co przyjechał? Czemu mnie szuka?
Jednak po chwili uspokoiła oddech i podeszła
do nich.
- Cześć
– powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Hej –
opowiedział.
-
Robert przyjechała na dwu tygodniowe wakacje – powiedziała Wiktoria.
-
Wakacje? – spytała zdziwiona Paula.
- No
tak – odpowiedział.
- W
grudniu?
- No
nie każdy może mieć wakacje wtedy, kiedy jest lato – stwierdził.
- Aha.
- My
jedziemy do domu – powiedziała Wiktoria.
- Już?
– spytał zdziwiony Robert.
- No
jakoś nie najlepiej się czuje – odpowiedziała tancerka.
- Szkoda.
Myślałem, że wyskoczymy gdzieś na kawę razem.
-
Akurat kawa jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę – Wiktoria dodała.
- Wiki
struła się czymś i ogólnie zmęczenie daje w kość i jakoś nie dobrze jej –
wyjaśnił Torres widząc pytające spojrzenie Pattinson i dodał – Pojedziemy już.
- A ty
Paula dasz się skusić na małą kawę?
- Kawa
odpada, bo już za późno na nią, ale na herbatę chętnie pójdę – powiedziała z
lekkim uśmiechem.
- W
takim razie prowadź do najlepszej kawiarni w mieście – zarządził Pattinson.
I tym sposobem obie pary udały się w jakieś
miejsce.
Jedna do domu, aby w spokoju cieszyć się sobą.
A druga do kawiarnia by odnowić krótką, dawną
znajomość
No i slicznie ;) Widze sielanka trwa...no właśnie..tylko ciekawe jak dlugo.. oby jak najdłużej ;) Ale paula sobie kłamce okropnego znalazła hehe..tylko zeby sie nie pokłócili o jakies bzdurki ) Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńJuz nie dlugo zostanie on zburzona xD
Usuńno niestety komentuje dopiero teraz ale wiesz z jakich przyczyn ;p
OdpowiedzUsuńładnie mnie ten Robert okłamuje no nieźle ja mu dam tak mnie okłamywać ;D
a jesli chodzi o całą reszte to romantyzm sie szerzy ;p;p
pisz szybko ;*
Nie wiem czemu ale pisanie romantycznych notek zawsze przychodzi mi z trudem:D Wiec nie długo będzie takie duże bum:D!
UsuńAhhh tak jest cudownie :) Idzie się rozmarzyć, taka sielanka, że aż miło.... tylko, że Robert coś tutaj mi kreći xD Nie ładnie, tak nie ładnie :) Świetny odcinek, zresztą jak zawsze. Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :* / szara-twarz
OdpowiedzUsuń