Powiesiła jego bluzę na krzesełku i wróciła do
rozpakowywania walizki.
W całej jej tęsknocie pocieszające było tylko
to, że już jutro miała go zobaczyć. Każda chwila bez niego była chwilą
straconą. Nie mogła doczekać się dnia, w którym skończy się program, a on powie
Tamarze, że się rozwodzą. Wiedziała, że
szatynka nie odda go bez walki i szumu w mediach, ale dla niej to nie
było ważne. Ważne było to, że w końcu będą razem na dobre i złe.
Wstała i zaniosła brudne rzeczy do łazienki.
Zajrzała do salonu, ale ten był pusty. Blondynka pomyślała, że Paula jest w
swoim pokoju i nie myliła się. Wróciła do siebie i postanowiła schować walizkę
na górę do szafki. Wiktoria była niska jak na tancerkę i nawet jak stanęła na
palcach ciężko było jej wepchnąć walizkę do środka.
Fernando wszedł po cichu do pokoju blondynki.
Nie było to dla niego trudne, ponieważ dziewczyna zostawiła otwarte drzwi.
Podszedł do ukochanej. Delikatnie położył lewą rękę na jej tali, a prawą ręką
pomógł wsunąć walizkę do szafy.
Poczuła jego ciepły oddech na szyi. Przeszedł
ją dreszcz. Odwróciła się przodem do niego i zatopiła się w jego brązowych
oczach.
- Co ty
tu robisz? Jest 1 w nocy – powiedziała, kiedy odzyskała panowanie nad swoim
ciałem i głosem.
- Przyleciałem
wcześniej.
- A
Tamara? – spytała.
-
Została w Wielkiej Brytanii. Pakuje się i wyprowadza się z mojego mieszkania –
wyjaśnił.
-
Czemu?
-
Powiedziałem jej, że chcę rozwodu i że ma zniknąć mojego życia.
-
Czemu? Miałeś to powiedzieć po programie – powiedziała z wyrzutem.
- Nie
pozwolę aby ktoś cię obrażał.
- Ale…
- … cii
– przyłożył palec do jej ust i powiedział – nic już nie mów.
Kolejne dni mijał szybko. Zarówno Wiktoria jak
i Fernando nie zauważyli, jakim to cudem znaleźli się finale pierwszej hiszpańskiej
edycji Tańca z Gwiazdami. Dla tego finałowego odcinka Torres zrezygnował z
jednego meczu w lidze, gdzie jak się później okazało nie odbył się on z powodu
trwającej żałoby narodowej spowodowanej rozbiciem się brytyjskiego samolotu
gdzie nikt nie przeżył.
Właśnie mieli wychodzić z domu, kiedy to
Wiktoria źle się poczuła, a dodatkowo zakręciło się jej w głowie i o mały włos
nie upadła. Przed upadkiem uratował ją Fernando, który w ostatniej chwili ją
złapał.
- Co
się dzieje? – spytał.
-
Zakręciło mi się w głowie – odpowiedziała.
-
Czemu? – spytał poważnie zmartwiony.
- Pewni
e ze zmęczenia – starała się go uspokoić Wiktoria.
- Na
pewno? – spytał podejrzliwie.
- Tak.
Przed turniejami też tak czasami miałam – odpowiedziała.
Nie skomentował tego tylko wyszedł z
mieszkania blondynki gdzie przebywał, kiedy tylko był w Hiszpanii.
Martwił się o nią. Od kilku dni była blada jak
ściana i przerwy na treningach trwały dłużej, a teraz doszły te zawroty głowy.
Wsiadł do samochodu i czekał na Wiktorię. Wyszła z klatki schodowej. Wyglądała
strasznie. Jej kiedyś delikatnie brązowa skóra teraz była trupio blada, z oczu
zniknęły iskierki, a włosy opadało bez sił na ramiona. Wsiadł do samochodu a on
bez słowa ruszył.
- Może
powinnaś iść do lekarza? – spytał po chwili milczenia.
- To
tylko przemęczenie organizmu – powiedziała.
***
Robert siedział właśnie w samolocie, który
miał wylądować w Madrycie. Nie wiedział gdzie mieszka blondynka, ani nie miał
pomysłu jak jej szukać.
Nie umiał nawet sam przed sobą wyjaśnić, dlaczego
podjął decyzję o wyjeździe na tygodniowy urlop w Hiszpanii bez Jessicki. Ich
rozmowa dnia wczorajszego nie należała do najprzyjemniejszych.
***
-
Jessica wiesz chyba pojadę na wakacje – powiedział wieczorem.
-
Świetnie. To gdzie jedziemy? – spytała.
- Do
Hiszpanii – odpowiedział.
- A
kiedy wylatujemy? – spytała.
-
Jutro.
-
Przecież ja nie zdarzę się spakować.
-
Zaraz, zaraz, a po co ty masz się pakować? – spytał Robert.
- No
przecież lecimy razem.
- Nie –
odpowiedział krótko.
- Jak
to nie? – spytała zdziwiona.
-
Normalnie. Ja mam wolne, a ty masz pracę. To chyba logiczne, że nie możesz się
zwolnić od tak sobie.
- Bo
gdybyś mi powiedział wcześniej to zdjęcia ułożyłabym z reżyserem jakoś inaczej
– powiedziała maksymalnie zła.
Sytuacja, Jessicki w show – biznesie zmieniła
się o 180 stopni. Przez te kilka miesięcy reżyserzy i producenci zaczęli ją
dostrzegać i właśnie pracowała przy filmie gdzie grała jedną głównych ról. A
inne propozycje sypały się jak z rękawa. W końcu zarówno ona jak i Robert przyznali
się do tego, że są razem i ku ich ogromnemu zdziwieniu nie byli, atak bardzo
prześladowani przez natrętnych dziennikarzy.
- Wiesz
dobrze, że to nie możliwe – powiedział, a po chwili dodał – pracujesz tam jako
jedna z głównych postaci, więc musi być codziennie.
- Ty
też nie długo zaczynasz pracę nad kolejną częścią tej sagi o wampirach.
-
Dopiero za trzy tygodnie – poinformował ją.
- I właśnie,
dlatego te dwa tygodnie chciałabym spędzić z tobą – powiedziała.
- Chyba
wieczory – stwierdził z ironią.
- Robert!
– krzyknęła.
- Nie
krzycz – powiedział spokojnie.
-
Prowokujesz mnie do krzyku.
- Do
niczego cię nie prowokuję – powiedział.
- Jak
zawsze ty jesteś bez winy – stwierdziła.
-
Dramatyzujesz – powiedział.
***
Wszystko zaczęło się sypać, od kiedy Jessica
zaczęła pracować przy produkcji tego filmu, w którym grała jedną z czołowych
postaci. Zaczęła mieć pretensję o wszystko, a zwłaszcza o to, że Robert nie
czeka na nią po pracy tylko idzie spać. Może, dlatego właśnie zdecydował się na
te wakacje bez niej. Chciał po prostu od niej odpocząć od tego całe
zamieszania, związku. Wierzył, że kiedy wróci za tydzień wszystko będzie tak
jak kiedyś. Po prostu byli sobą zbyt zmęczeni.
***
Paula od kilku dni pilnie przygotowywała się
do egzaminów czekających ją na studiach. Czytała, robiła notatki, a także sporą
część czasu spędzała w bibliotece uczelni, aby uzupełnić swoją wiedzę i nie pozwolić,
aby jakikolwiek profesor zaskoczył ją jakiś pytaniem. Była godzina 20, a blondynka dalej
siedziała nad opasłą książką. Jednak z czytania wyrwał ją dźwięk dzwoniącego
telefonu. Spojrzała na niego, na wyświetlaczu migał napis:
„Wiki:*, dzwoni”.
Szybko, więc wcisnęła przycisk z zieloną
słuchawką i powiedziała:
- No,
co jest kochana?
- Hej.
Możesz przyjechać na salę? – spytała blondynka z drugiej strony.
- A
stało się coś? – spytała zdziwiona Paula.
- Oj
nie zadawaj zbędnych pytań tylko łap taksówkę i przyjeżdżaj do nas – usłyszała
w odpowiedzi.
- Wiesz
uczę się do tych egzaminów semestralnych.
- Oj
odpuść sobie i weź w końcu odpocznij od tych literek.
- To
tak jakby tobie powiedzieć skończ z tańcem – zaśmiała się Paula, a po chwili
dodała – Będę za 15 minut.
- No i
to mi się podoba – zaśmiała się Wiktoria i rozłączyła się.
Paula ogarnęła trochę bałagan w pokoju i
zamówiła taksówkę. Zastanawiała się, o co może chodzić Wiktorii, że wzywa ją do
siebie jakby się paliło. Nie mogło tu chodzić o Torres’a, który rozmyśliłby się,
co do rozwodu z żona, bo była zbyt spokojna i wesoła. Ubrała kurtkę i buty, aby
wyjść z domu. Taksówka już na nią czekała.
Był grudzień. Za trzy tygodnie miałyby święta.
Każda z dziewczyn miała pojechać do swojego domu. Tyczyło się to głównie
Wiktorii, która miała spędzić ten czas z rodziną w Polsce. Paula również
cieszyła się na ten magiczny czas, b o też miała go spędzić w rodzinnym domu,
który od Madrytu oddalony był zaledwie o 2 godziny jazdy autobusem, ale nie
przebywała ona tam za często i miała z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia.
Taksówka podjechała na miejsce. Dziewczyna
zapłaciła należność za swój kurs i wysiadła z pojazdu. Następnie skierowała
swoje kroki w stronę sali gdzie przyjaciółka odbywała treningi. Weszła do pomieszczenia,
w którym na środku stały trzy osoby. Jedną z nich była właśnie Wiktoria, która
stała obok Fernando, który trzymał rękę na jej talii jakby zaznaczał, że on
należy do niego. Tyłem do szarookiej stał wysoki szatyn.
- Mogę
wiedzieć czemu kazałaś mi się tutaj doczłapać w tą zimnice? – spytała.
- Bo
ktoś nas odwiedził, a właściwie ciebie – powiedziała Wiktoria.
W tym momencie owy mężczyzna odwrócił się.
Był to nie, kto inny tylko Robert.
Blondynce zaraz serce przyśpieszyło bicie.
Oddech stał się płytki i szybki. Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
W jej głowie rodziło się wiele pytań. Co on tu
robi? Czego chce? Po co przyjechał? Czemu mnie szuka?
Jednak po chwili uspokoiła oddech i podeszła
do nich.
- Cześć
– powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Hej –
opowiedział.
-
Robert przyjechała na dwu tygodniowe wakacje – powiedziała Wiktoria.
-
Wakacje? – spytała zdziwiona Paula.
- No
tak – odpowiedział.
- W
grudniu?
- No
nie każdy może mieć wakacje wtedy, kiedy jest lato – stwierdził.
- Aha.
- My
jedziemy do domu – powiedziała Wiktoria.
- Już?
– spytał zdziwiony Robert.
- No
jakoś nie najlepiej się czuje – odpowiedziała tancerka.
- Szkoda.
Myślałem, że wyskoczymy gdzieś na kawę razem.
-
Akurat kawa jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę – Wiktoria dodała.
- Wiki
struła się czymś i ogólnie zmęczenie daje w kość i jakoś nie dobrze jej –
wyjaśnił Torres widząc pytające spojrzenie Pattinson i dodał – Pojedziemy już.
- A ty
Paula dasz się skusić na małą kawę?
- Kawa
odpada, bo już za późno na nią, ale na herbatę chętnie pójdę – powiedziała z
lekkim uśmiechem.
- W
takim razie prowadź do najlepszej kawiarni w mieście – zarządził Pattinson.
I tym sposobem obie pary udały się w jakieś
miejsce.
Jedna do domu, aby w spokoju cieszyć się sobą.
A druga do kawiarnia by odnowić krótką, dawną
znajomość
no niech mnie znowu musiałaś skonczyć w takim momencie :(
OdpowiedzUsuńa jesli chodzi o całokształt notki to mnie sie podoba ;)
tylko co sie dzieje z Wiki ;/ mam nadzieje ze nic złego..
pisz szybko next proszę ;*;*
Dobra.... Słodkie minki tu nic nie dadza... A z Wiki.. to moja mala tajemnica
UsuńTy to serca nie masz kończąc w tym momencie... ehh.. ale ok jakos sie z tym pogodze..czekam na next z niecierpliwoscia;) ;** Pozdrawiam.. :**
OdpowiedzUsuńNo ja to serca już dawno nie mam... Ale to nie jest żadna nowiana..
UsuńWiki jest w ciąży na bank! xD
OdpowiedzUsuńTorres się postarał;p
Aaaaaaa! Jestem taka okropna?!
Biedny Rooooooooooooobert! ;lol2;
I zdradza mnie z Paulą?! SZOK ;p
Czekam na next Ada;*
P.S. Będzie dobrze <33 ;*
No jesteś taka okropna dla Roberta... Ja nie wiem co on z Tobą ma:D... A co do Wiki to nie powiem czy myślisz dobrze:D
UsuńOch maju! Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale wiesz jak to ze mną jest ^^ Jak stracę rachubę czasu, to milczę miesiącami :D
OdpowiedzUsuńCzy odnoszę tylko takie wrażenie, czy Wiki jest w ciąży? No dobrze, krakać nie będę, no ale cóż. Co do Roberta, rozumiem go, ale mimo wszystko trochę mi szkoda Jess. Serce nie sługa, ale wg. mnie nie zachowuje się fair wobec dziewczyny.
No cóż, pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Joaynel. [desespere]
Daruje Ci:D W końcu ja też czasami miewam zaleglosci na blogach:D... :D
Usuń