sobota, 21 lipca 2012

Rozdział piąty –„W spragnionej duszy rodzi się żal w samotne serce ból ugodził jak stal”


 Fernando czekał w Sali na swoją partnerkę. Przyszedł trochę wcześniej, aby oswoić się z miejscem, w którym będzie spędzał bardzo dużo czasu. Praktycznie każda wolną chwilę. Prawdą jest, że dział w programie trochę go kosztował, ale wierzył, że nie będzie tego żałował. Spojrzał na obrączkę. Westchnął cicho. Dziś znowu pokłócił się z Tamarą. Miał szczerze dość ich sprzeczek o ten program. Każdego dnia przy śniadaniu była ta sama scena. Szybko potrząsnął głową, aby wyrzucić te myśli. Musiał być całkowicie skupiony na krokach, które miał poznać.
 Po chwili do sali weszła jego partnerka. Fernando miał wrażenie, że w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze bardziej widno niż było. Blond włosy delikatnie opadały na jej plecy, miały same w sobie blask, który rozświetlał wszystko dookoła. Jej oczy były w kolorze bursztynów. A uśmiech dodawał otuchy każdemu, kto na nią spojrzał. Torres myślał, że do pomieszczenia wszedł anioł w ludzkiej postaci.
- Cześć! – powiedzieli jednocześnie.
- Zestresowany? – spytała odkładając plecak pod ścianą.
- Trochę. W końcu to jakieś nowe wyzwanie.
- No tak i tutaj nie będziesz kopać piłki.
- Dokładnie.
 Zaczęli od krótkiej rozgrzewki. Ani ona, ani on nie powiedzieli żadnego słowa.
- Dobra – zaczęła Wiktoria – Może najpierw wyłożę ci trochę teorii.
- Z której i tak nic nie zrozumiem.
- Spokojnie, ale później wszystko będzie dla ciebie jasne.
- Od czego mam zacząć – mówiła sama do siebie.
- Najlepiej od początku.
- Hmm…
- Cha-cha jest tańcem o dynamicznej i wyrazistej muzyce, ale trudnym rytmie.
- A wiemy już, do czego tańczymy? – spytał.
- Tak. Później ci powiem.
- Dobrze.
- Są kroki wolne i szybkie. Te pierwsze wykonuje się na przeprostowanych kolanach, a te drugie na rozluźnionych. Kroki stawiasz z podeszwy na całą stopę i masz je skierowane do parkietu. O tak – pokazała mu.
- Chyba rozumiem.
- Teraz tak. Zaczynamy od tego, że stajesz trochę dalej ode mnie wyprostowany. Musisz mnie obiąć prawym ramieniem.
- I co dalej? – spytał Fernando.
- Podstawowy krok „odstaw – dostaw - odstaw” – Wiki pokazała mu kroki.
 Zaczęli ćwiczyć ten krok. Nie obyło się bez śmiechu, bo Fernando myliły się nogi lub czasami nadepnął Wiktorię. Trenowali cały cza. Wprowadzając nowe kroki lub figury.
- Fernando pokaż, że masz biodra! – krzyknęła Wiktoria, kiedy Fernando sam tańczył ustalony cykl kroków.
- Co ty się na te biodra tak uparłaś? – spytał zrezygnowany.
- Zobacz to ma wyglądać tak – powiedziała i zaczęła tańczyć.
 Torres miał wrażenie, że dziewczyna urodziła się już z taką gracją i płynnością ruchów w tańcu. Jej ciało było tak elastyczne jakby wykonane z gumy. Zwrócił uwagę na jej biodra.
- Widzisz? Teraz taniec ma wyraz, więcej ekspresji – powiedziała tańcząc dalej.
 Fernando musiał przyznać jej rację. Stanął za nią i zaczął tańczyć, na początku nie mógł nadążyć za tempem, jakie narzuciła dziewczyna, ale po pół godzinie ich kroki były już jednością. Ciała stawały się jednym. Ona i on zatracili się w ruchach powtarzanych cały czas. Wiktoria zawsze tańczyła z pasją zapominając o całym świecie, wkładała w każdy najmniejszy ruch, gest całe swoje serce. Tanie był całym jej życiem, był jej przyjacielem, był jej miłością. Dla tańca poświęciła wszystko przyjaciół w Polsce i dobre studia. Właśnie, dlatego tańczyła z takim zaangażowaniem i pasją.
 Fernando sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Od pierwszych kroków pokazanych mu przez blondynkę pokochał taniec. A gdy człowiek coś lubi bardzo szybko się tego uczy. Starał się oddać charakter tańca.
- Brawo! Widzisz jak chcesz to potrafisz – powiedziała dziewczyna z uśmiechem siadając na podłodze i oparła się o ścianę.
- Dzięki – odpowiedział i wyciągnął ze swojego plecaka wodę.
- Zmęczyłam się – powiedziała dziewczyna.
- Myślałem, że ty się nigdy nie męczysz – stwierdził Fernando.
- Oj bardzo śmieszne – rzekła Wiki – Dlaczego zgodziłeś się wziąć udział w programie?
- Lubię podejmować nowe wyzwania, a dodatkowo chcę się nauczyć tańczyć.
- Czyli nie dlatego, że chciałeś być bardziej sławny lub mieć więcej pieniędzy?
- Wiesz zawód piłkarza jest dosyć specyficznym zawodem, ponieważ sławnym jest się cały czas. Mecze w klubach są, co tydzień, potem ważne mecze w reprezentacji. Cały czas obserwują cię kibice.
- To zupełnie inny zawód niż praca tancerza. My jesteśmy mnie rozpoznawalni. Praktycznie wcale. Nie mamy fanów.
- Ale macie s sobie duszę artysty. Poprzez gesty musicie pokazać swoje myśli, wasze wyrazy twarzy muszą pokazać, co czujecie. To jest nie lada sztuką.
- Dzięki. A co na to twoja żona?
- Na co?
- Na twój udział w programie.
- Zachwycona nie była. Na początku groziła mi rozwodem, a potem aż do teraz kłóci się ze mną cały czas o jedno i to samo.
- To nie jest miłe.
- Ani trochę. Zwłaszcza, że ja ją kocham.
- A pytałeś, dlaczego się tak zachowuje?
- Nie.
- To może warto porozmawiać? Rozmowy zbliżają ludzi. Pomagają pokonać dzielące ich kłody drzew, wyjaśniają nie porozumienia, a także są miłym odbiciem od rzeczywistości oraz umilają wspólnie spędzony czas – powiedziała Wiktoria.
- Tylko wiesz ja starałem się rozmawiać z Tamarą. Ale ona zawsze krzyczała, a potem zamykała się w swoim gabinecie i nie chciała sicze mną widzieć.
- Wiesz kobiety tak mają – powiedziała.
- To miało być pocieszenie? - spytał.
- Nie. Raczej stwierdzenie. Będzie wszystko dobrze jak wrócisz wcześniej do domu.
- Koniec treningu? – spytał z lekkim smutkiem.
- Już 16 – uprzytomniła mu.
- Patrz jak w miłym towarzystwie czas szybko płynie – stwierdził.
- Przesadzasz – powiedziała blondynka ubierając bluzę.
- Dobra to ja lecę. Pa – powiedział i wyszedł z sali.
 Wiktoria zgasiła światło, pozamykała okna i pochowała sprzęt do szafki. Zamknęła salę i oddała klucz recepcjonistce. Wyszła na ulicę i skierowała się w stronę domu. Myślami była jeszcze na sali treningowej. Stwierdziła, że Fernando jest pojętnym uczniem. Czasami wypada z rytmu, ale to na następnych lekcjach jakoś się naprawi. Był naprawdę miłym mężczyzną, który jak dla niej po prostu fatalnie ulokował swoje uczucia. Postanowiła jednak nie mówić mu tego, żeby nie wyszło, że coś do niego czuję. Zauważyła, że chłopak ma spore poczucie humoru.
-„Jak dobrze, że nie jest sztywniakiem. Chociaż jak odpadniemy samym początku to mnie nie zabije.” – pomyślała sobie.
 Zastanawiała się, jaką ułożyć choreografię. Chciała zaskoczyć jury, a jednocześnie nie chciała wpakować Torres’a na minę. Wiedziała, że nie może dać zbyt trudnych kroków i figur. Chociaż z drugiej strony Fernando dal się jej poznać jako osoba ambitna, lubiąca podejmować nowe wyzwania.
 W końcu dotarła do swojego mieszkania. Była bardzo zdziwiona, kiedy drzwi okazały się otwarte. Z sercem w gardle weszła po cichu do mieszkania. W kuchni paliło się światło. Wzięła parasolkę stojącą obok szafki na buty i wolno, nie robiąc hałasu udała się do kuchni. Stojąc w drzwiach zobaczyła, że ktoś coś majstruje przy kuchni.
- Odwróć się i nie rób żadnego agresywnego kroku – powiedziała blondynka mając w pogotowiu podniesioną parasolkę.
- Wiki to Tyl… Aaaa!!! – krzyknęła Paula.
- Aaaa!!! – krzyknęła Wiktoria.
 Po chwili obie się uspokoiły, a Paula odezwała się jako pierwsza.
- Chciałaś mnie zabić? – spytała.
- A ty chciałaś mnie doprowadzić do zawału? Zamykaj drzwi za sobą – powiedziała Wiki, której serce dalej biło jak oszalałe.
- Oj wybacz. Nie miała jak. Tachałam ze sobą dwie walizki i potem zapomniałam.
- Jak to tachałaś dwie walizki? – spytała zdziwiona blondynka.
- Zapomniałaś?
- O czym?
- O tym, że od dziś miałam z tobą zamieszkać – przypomniała jej Paula.
 Wiktoria dopiero teraz przypomniała sobie, że rodzice Pauli z powodu kłopotów finansowych musieli sprzedać jej mieszkanie, a Wika zaproponowała jej, że zamieszkają razem. Natomiast kilka dni temu dała jej zapasowe klucze od mieszkania.
- Przepraszam, ale zapomniałam przez ten cały program. Naprawdę przepraszam.
- Nic się nie stało.
- Stało się. Nie powinnaś tych walizek nosić sama.
- Ty byłaś w pracy. Nie gniewam się.
- Dzięki.
- W końcu jesteśmy przyjaciółkami – zaczęła Paula.
- Na zawsze – dokończyła Wiki.
 Uśmiechnęły się i poszły spać. 

8 komentarzy:

  1. Ty się jeno tak nie rozpędzaj, mi się notka podobała!:D
    Aż przeczytam drugi raz;*
    Weź mi romansa między nimi rozkręć a będe skała od ziemi do sufitu< lol2 >
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. no ładnie zabić mnie chciała ;p
    ale fajnie razem mieszkamy pod jednym dachem, tylko szkoda ze tylko w opku ...
    pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  3. zarąbiście =D Oby tak dalej =P pierwszy raz słysze żeby piłkarz dobrze tańczył =P

    OdpowiedzUsuń
  4. aj, przesadzasz, mi sie podoba. juz nie moge sie next doczekać ;d pisz juz

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie się podoba.Opowiadanie jest super.Sorki,że dopiero teraz na nie zaglądam,ale wybacz,tamtej poczty raczej nie używam.No nic.To na tyle.Pozdrawiam.Ja prowadzę opka o US5,Buziaki
    (us5-sweet-love-and-cool)
    (i-need-to-fine-you)
    (our-dreams-and-love)
    Papa

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, przeprasza, przepraszam i jesczez raz przepraszam. No dobra ale do konkretów odcinek super xD Po prostu miód cud i orzechy z niecierpliwocią czekam na kolejny. Pozdrawiam :*:*:*:*:* /i-cant-leave-you

    OdpowiedzUsuń
  7. O losie, zabójstwo z parasolką w ręku :D Niegodny czyn :D
    Jak zwykle przeczytałam jednym susem (musiałam wszak nadrobić zaległości, nie godzi się abym je miała!). Jestem pod wrażeniem. Chociaż biedny Torres. Cha-cha i faceci to dziwne połączenie. I te ruchy biodrami, ja na jego miejscu przeżywałabym katusze. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy! Lecę czytać dalej :)
    Pozdrawiam :*
    LenaC [unmistakable]

    OdpowiedzUsuń