sobota, 21 lipca 2012

Rozdział trzeci - „Jak w filmie znów za szybko się, zmieniają dziś obrazy te.”


 Dni do wylotu minęły szybko. Właściwie dziewczyny nie zorientowały się, kiedy nadszedł dzień wylotu. Nie za bardzo przepadały za piłką nożną, więc nie chciały zbyt długo przebywać w mieście gdzie przez cały czas będą przemieszczać się kibice. Leciały jednak na finały z ogromną przyjemnością, ponieważ w finale grała Hiszpania z Niemcami. W dni wylotu, czyli w dniu poprzedzającym wielki mecz gdzie na lotnisku w Madrycie było ludzi więcej niż mrówek w mrowisku, bo każdy miał nadzieję, że uda mu się w ostatniej chwili zakupić bilety na wielki mecz. Lot minął dziewczyną spokojnie, ponieważ prawie cały przespały.
 Do hotelu jechały dość długo taksówką, ponieważ na mieście były ogromne korki.
- Całe miasto sparaliżowane przez mecz finałowy – przeklinał kierowca po niemiecku, ale dziewczyny nie wiele go rozumiały.
 Skupiły się raczej na oglądaniu miasta.
- Mam nadzieję, że warto było tutaj przylecieć – powiedziała Wiktoria kładąc walizkę na łóżku w pokoju hotelowym.
- Może nasi chłopcy postarają się i wygrają – powiedziała Paula podchodząc do okna.
- Może. Ja natomiast od poniedziałku zaczynam treningi z jakimś sportowcem – powiedziała Wiki.
- Wiesz już, z kim? – spytała Paula.
- Nie wiem. Mają nam powiedzieć na zebraniu. Mają przedstawić nam pary – odpowiedziała Wiktoria.
- Wiesz, co jestem śpiąca – zaczęła Paulina.
 - Ja również. W sumie to jest 23 – powiedziała Wiki.
- To, co idziemy spać? – spytała przyjaciółka
- Pewnie. Jutro pójdziemy na jakieś zakupy, a potem na mecz i będziemy oglądać jak 22 facetów gania za jedną mała piłką od jednej bramki do drugiej – powiedziała Wiki.
 Przyjaciółki wzięły szybkie kąpiele i położyły się do łóżek gdzie ledwo przyłożyły głowę do poduszki od razu zmorzył je sen.
***
 Noc ogarnęła całe miasto. Światło dawały tylko lampy uliczne. Miasto wyglądało bardzo romantycznie i aż prosiło żeby zakochać się. Można nawet było pomyśleć, że ma w sobie większy urok niż Paryż, który jest uznawany za miasto miłości. Wydawałoby się, że wszyscy śpią. Jednak nie wszyscy spali. Nie spał również pomimo późnej pory jeden z piłkarzy hiszpańskiej reprezentacji piłki nożnej. Był to wysoki chłopak o twarzy dziecka. Może, dlatego miał przezwisko „Dzieciak”. Miał 24 lata. Na serdecznym palcu u prawej ręki widniała złota obrączka. Właśnie nie dawno pokłócił się ze swoją świeżo upieczoną żoną. Małżeństwem byli od jakiś trzech miesięcy. Ona była starsza od niego o jakieś 4 lata. Już raz była mężatką, dlatego mogli wziąć tylko ślub cywilny, co nawet nie przeszkadzało Fernando. W sumie sam nie wiedział, co go podkusiło żeby stanąć przed urzędnikiem. Kochał swoją żonę Tamarę, ale ta z każdym dniem stawała się coraz gorsza. Teraz zabroniła mu wziąć udział w hiszpańskiej edycji „Tańca z gwiazdami”. Nie podała nawet stosownego argumentu. Po prostu mu nie pozwoliła.
- Co jest stary? – spytał David Villa.
- Zastanawiam się, co mam zrobić – odpowiedział chłopak
- Z czym? Z meczem? W meczu masz zagrać jak nikt inny i dać nam zwycięstwo – powiedział Deco.
- Nie chodzi o mecz.
- A o co? – spytał zdziwiony David.
- O ten mój występ.
- Chcesz wziąć w tym udział? – spytał kolega z drużyny.
- Pewnie, że chce. Rozmawiałem już z trenerem Liverpoolu powiedział, że nie będzie mu utrudniał. Że treningi będę miał na początku tygodnia, potem lecę do Madrytu i trenuje. Na sobotę wracam. Gram mecz. Potem  znowu lecę do Madrytu i tańczę w programie. Menager również mówi, że to nie jest głupi pomysł – powiedział Fernando
- Więc, o co chodzi? – spytał zdziwiony David.
- O moją żonę.
- O Tamarę? A co z nią nie tak?
- Nie pozwala mi. Grozi rozwodem.
- Nie przejmuj się tym. Po prostu boi się, że tam kogoś poznasz.
- Ciekawe, kogo? – spytał z ironią Torres.
- Jakąś śliczną długonogą tancerkę, w której zakochasz się bez pamięci – wyjaśnił mu Deco.
- Ja jej cały czas powtarzam, że tylko ją kocham.
- Więc jak ją kochasz to dobrze. I jak chcesz weź w tym udział. A teraz kładź się spać. Na jutro musisz być wypoczęty – powiedział kumpel i położył się spać, a Fernando poszedł w jego ślady.
***
 Dzień 29 czerwca 2008 roku przeszedł do historii. Ze względu na wynik meczu. Ale o tym później i w swoim czasie. Wróćmy do bohaterek, które od godziny 11 do 17 buszowały, bo wiedeńskiej galerii handlowej przymierzając miliony ciuchów.
- Piękna pora wracać. O 20 musimy być na stadionie zajmować nasze miejsca. Podobnież mamy najlepsze. Więc nie możemy pozwolić, żeby ktoś nas wyrolował – powiedziała Paula.
- A od kiedy ty jesteś taką fanką piłki nożnej? – spytała zdziwiona blondynka.
- Nie jestem, ale jak już masz te bilety to szkoda, żeby się zmarnowały – stwierdziła inteligentnie blondynka numer dwa.
- W sumie fakt – zgodziła się Wiki.
 Zaczęły wracać do domu. Co nie było łatwą sprawa z powodu ogromnej liczby toreb. Najgorszy problem miały przy wejściu do hotelu, bo nie mogły otworzyć drzwi wejściowych. Ale na szczęście ktoś wychodził z hotelu, więc problem jakoś się rozwiązał.
- My to jesteśmy blondynki – powiedziała Wiki ze śmiechem pozwalając wyjść owemu mężczyźnie z hotelu.
- Panie pierwsze – powiedział z uśmiechem.
 Wiktoria uśmiechnęła się również i weszła do środka. Chciała podziękować, ale owego mężczyzny już nie było. Wyszedł. Dziewczyna nawet dobrze mu się nie przyjrzała. Poszły do swojego pokoju i zaczęły się szykować. Obie postawiły na czerwone bluzki i ciemne dżinsy.
- Wiesz, że czegoś nam brakuje… - zaczęła Wiki.
- Czego? – spytała Paula zapinając swoje ulubione kolczyki.
- Szalików naszej reprezentacji – powiedziała Wiktoria i wyciągnęła ze swojej walizki dwa szaliki w barwach Hiszpanii.
- Ty to o wszystkim pomyślisz – stwierdziła Paula.
- Wiem.
- Ah ta twoja skromność mnie powala – zaśmiała się przyjaciółka.
- To też wiem – odpowiedziała Wiki również się śmiejąc.
 Po chwili obie już były w drodze na stadion razem z jakąś grupką hiszpańskich kibiców. Przez co czuły się dużo bezpieczniejsze niż jakby miały iść same. Trochę czekały za nim weszły na stadion i zajęły właściwe im miejsca. I rzeczywiście miały je jak najlepsze.
- Skąd on wytrzasnął tak dobre miejsca!? – spytała Paula starając się przekrzyczeć tłum fanów.
- Nie wiem. Ale pewnie dużo za nie zapłacił! – odkrzyknęła jej Wiki.
 Zaczęło się. Weszły obie drużyny. Hymny obu państw. Wybór stron. Przywitanie się kapitanów oraz sędziów. Emocje cały czas rosły. Pierwszy gwizdek sędziego i ruszyli. Walka toczyła się od samego początku. Kilka razu hiszpańscy kibice zamierali z wrażenia, ponieważ niemieccy piłkarze zagrażali naszej bramce. Jednak to prawda, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. I tak też się stało. Dokładnie w 33. minucie piłkę ze swojej bramki wyjmował niemiecki bramkarz. Gola jedynego w tym meczu strzelił Fernando Torres.
 Gdy w 90. Minucie rozległ się ostatni gwizdek sędziego kończący nie tylko ten mecz, ale również cały turniej hiszpańscy kibice oszaleli z radości.
- Zwariowali! – krzyknęła Wiki i zaczęła kierować się ku wyjściu póki to jeszcze w jakiś sposób było możliwe.
- Dziwisz się im się?! – odkrzyknęła Paula.
- Nie!
 Wyjście jednak okazało się nie lada wyzwaniem, ponieważ każdy kibic teraz musiał ze wszystkimi podzielić się swoimi emocjami i radością jak to było w przypadku Hiszpanów. Dziewczyny zrezygnowały z przeciskania się przez rozszalały tłum. Poczekały, aż ludzie sami zaczną opuszczać sektory i zaczęły wychodzić wtedy, gdy stadion był już prawie pusty. Zazwyczaj na pustym stadionie zostawały rodziny piłkarzy, którzy potem wychodzili na stadion i wchodzi do sektorów, aby się przywitać i zebrać uwagi po meczu.
- Przepraszam – zagadnęła Wiki do stojących w grupce hiszpańskich piłkarzy.
- Tak? – spytał Torres odwracając się w jej stronę.
- Mam małą prośbę.
- Jaką? – tym razem pytanie zadał David.
- Mogę prosić każdego z panów o trzy podpisy? Jedne dla mnie a drugie dla mojego chorego kolegi, który oddał mi bilety, a trzecie dla przyjaciółki stojącej nie daleko  – powiedziała Wiki.
- Jasne. Kolega musi cię bardzo lubić skoro oddał ci swoje bilety – powiedział Torres oddając dziewczynie podpisane zdjęcia.
- Złamał nogę to, dlatego – wyjaśniła dziewczyna i odeszła.
- Masz to, co chciałaś? – spytała Paula, która stała na uboczu.
- Tak. Mam dla siebie i dla Tom’a i dla ciebie.
- Wspaniale. Teraz idziemy do hotelu i spać, bo jutro o 10 mamy samolot.
 I tak o to zakończyła się krótka przygoda dziewczyn w Wiedniu, ale nie dajcie zwieść się pozorom. Tak naprawdę to dopiero początek perypetii dziewczyn, a w szczególności jednej. Nie zdradzę wam, jakie rozterki będzie przeżywać bohaterka, bo to nie na tym rzecz polega. Ale możecie być przekonani, że będą obecni krew, pot i łzy. A także przyjaźń, miłość i nienawiść

8 komentarzy:

  1. notka ma byc za tydzien a nie za dwa i ja juz sie o to postaram;p
    a notka świetna bo w naszym wykonaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super notka..ciekawe co bedzie pozniej juz sie nie mogę doczekać:)
    buzka

    OdpowiedzUsuń
  3. już nie moge się doczekać następnego rozdziału.. =) piszesz tak zaciekawiawująco (to chyba nie jest polskie słowo) że aż trzeba wszytsko dokłądnie czytać =) Czekam ... dzieki, zę mnie infromujesz =D

    OdpowiedzUsuń
  4. ładnie. ogólnie fajny odcinek. wybacz, ale nie mam weny na koment.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Ci dam za dwa tygodnie Ada!!!!
    Cuuudnie poprostu, pierwsze zetknięcie z Torresem:D

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział, czekam na next;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, niesamowicie. I czyżby gościem, który otworzył im drzwi w hotelu był Torres? A swoją drogą to jego zachowanie po meczu było nieco aroganckie- 'Kolega musi cię bardzo lubić skoro oddał ci swoje bilety'. Jakby to było największe poświęcenie świata ^^ No ale cóż, jak się wygrywa to można być jeszcze w euforii :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam cieplutko :*
    LenaC
    http://unmistakable.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tylko utwierdze opinie koleżanek wyżej xD Odcinek jest super i ja już chce jak najszybciek kolejny więc wiesz :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń